Witajcie
Od trzech dni robiłam tego Aniołka i nie byłam w stanie się zebrać.
Boziu co ja mam Wam tu dziś napisać.
Nic mi nie wypływa ani z serca ani z głowy.
Jejuś no nie mogę choć bardzo bym chciała.
W środę o 17.55 trzy tygodnie temu mój świat legł w gruzach i już nigdy się nie poskleja.
Rozpadł się na miliardy cząsteczek i tak już pozostanie.
Ktoś postawił przede mną cholerny mount everest, którego już nigdy nie pokonam.
Trzy tygodnie temu straciłam mojego najlepszego przyjaciela, moją bratnią duszę,
mojego męża.
Trwało to wszystko 3 godziny z czego 55 minut Jarcia reanimowali.
W środę jak co dzień wypiliśmy rano kawę o 6.30
a później Jaruś poszedł naprawiać te swoje urządzenia
a ja pojechałam do Zgierza po prąd ,po zakupy i po chińskie bo chłopaki mieli ochotę.
Był u Nas mój chrześniak, którego kochamy jak syna.
Jak wróciłam to zjedliśmy i dwie godziny siedzieliśmy na tarasie
i robiliśmy listę co kupić na sobotę bo na weekend mieliśmy jechać na ryby.
Tak bardzo się cieszyliśmy na ten wyjazd.
I się zaczęło. Pieczenie w klatce, brak oddechu, prosił mnie abym wdmuchiwała mu powietrze bo nie może oddychać.
Najpierw przyjechała jedna karetka, później druga i zabrali go do szpitala do Zgierza.
Ja jechałam za nim. W szpitalu już siedziałam cały czas z nim
i przyszedł pielęgniarz ze skierowaniem na prześwietlenie płuc bo podejrzewali jakiś obrzęk.
A On spojrzał się na mnie i powiedział tak -
Kamisia ja z tego nie wyjdę. Kochanie Kocham Cię. -
i to były ostatnie słowa jakie od Niego usłyszałam..
Podczas zdjęcia nastąpiło zatrzymanie akcji serca i 55 minut Jarcia reanimowali.
I wtedy zatrzymał się dla mnie czas i życie moje się skończyło.
Teraz funkcjonuję dzięki lekom ale co ja mam zrobić dalej.
Ja nie umiem bez Niego żyć. On był całym moim życiem.
Całym moim światem a ja bez Niego nie potrafię już żyć.
W poniedziałek pierwszy raz usiadłam w pracowni.
I miałam skończyć jedną makramę ale nic mi nie szło.
Spojrzałam na półkę i zobaczyłam tego aniołka.
Jakiś czas temu tato mi go kupił.
A Jaruś powiedział - Kochanie zrób go jakoś tak aby pasował nam do ściany.
I zaczęłam go robić w poniedziałek i dziś skończyłam.
Miał być w turkusie i złocie.
To jest teraz mój prywatny aniołek, który będzie ze mną już zawsze.
Kotuś i gdzie, i dokąd mi Cię zabrano,
z domu, w którym wszędzie rąk Twoich pozostały ślady.
Jak ja tutaj mam teraz żyć.
W każdej cząstce tego domu Cię widzę.
Odszedłeś tak szybko - a tyle jeszcze miałam Ci dać.
Odszedłeś tak szybko - a tyle jeszcze mieliśmy marzeń do spełnienia.
Odszedłeś tak szybko - a z Twoim odejściem przyszła rozpacz i płacz.
Odszedłeś tak szybko - a mnie została po Tobie pustka w sercu, cierpienie i żal.
Już nic nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo z kim mam rozmawiać.
Kiedy siedzę na tarasie i ze łzami w oczach, patrzę na wszystko co razem zrobiliśmy,
przypominam sobie najpiękniejsze chwile Naszego życia.
I gdy czas mija w ciszy i milczeniu, Ja zadaje sobie pytanie:
Czemu Ty Kochanie czemu?
Od trzech dni robiłam tego Aniołka i nie byłam w stanie się zebrać.
Boziu co ja mam Wam tu dziś napisać.
Nic mi nie wypływa ani z serca ani z głowy.
Jejuś no nie mogę choć bardzo bym chciała.
W środę o 17.55 trzy tygodnie temu mój świat legł w gruzach i już nigdy się nie poskleja.
Rozpadł się na miliardy cząsteczek i tak już pozostanie.
Ktoś postawił przede mną cholerny mount everest, którego już nigdy nie pokonam.
Trzy tygodnie temu straciłam mojego najlepszego przyjaciela, moją bratnią duszę,
mojego męża.
Trwało to wszystko 3 godziny z czego 55 minut Jarcia reanimowali.
W środę jak co dzień wypiliśmy rano kawę o 6.30
a później Jaruś poszedł naprawiać te swoje urządzenia
a ja pojechałam do Zgierza po prąd ,po zakupy i po chińskie bo chłopaki mieli ochotę.
Był u Nas mój chrześniak, którego kochamy jak syna.
Jak wróciłam to zjedliśmy i dwie godziny siedzieliśmy na tarasie
i robiliśmy listę co kupić na sobotę bo na weekend mieliśmy jechać na ryby.
Tak bardzo się cieszyliśmy na ten wyjazd.
I się zaczęło. Pieczenie w klatce, brak oddechu, prosił mnie abym wdmuchiwała mu powietrze bo nie może oddychać.
Najpierw przyjechała jedna karetka, później druga i zabrali go do szpitala do Zgierza.
Ja jechałam za nim. W szpitalu już siedziałam cały czas z nim
i przyszedł pielęgniarz ze skierowaniem na prześwietlenie płuc bo podejrzewali jakiś obrzęk.
A On spojrzał się na mnie i powiedział tak -
Kamisia ja z tego nie wyjdę. Kochanie Kocham Cię. -
i to były ostatnie słowa jakie od Niego usłyszałam..
Podczas zdjęcia nastąpiło zatrzymanie akcji serca i 55 minut Jarcia reanimowali.
I wtedy zatrzymał się dla mnie czas i życie moje się skończyło.
Teraz funkcjonuję dzięki lekom ale co ja mam zrobić dalej.
Ja nie umiem bez Niego żyć. On był całym moim życiem.
Całym moim światem a ja bez Niego nie potrafię już żyć.
W poniedziałek pierwszy raz usiadłam w pracowni.
I miałam skończyć jedną makramę ale nic mi nie szło.
Spojrzałam na półkę i zobaczyłam tego aniołka.
Jakiś czas temu tato mi go kupił.
A Jaruś powiedział - Kochanie zrób go jakoś tak aby pasował nam do ściany.
I zaczęłam go robić w poniedziałek i dziś skończyłam.
Miał być w turkusie i złocie.
To jest teraz mój prywatny aniołek, który będzie ze mną już zawsze.
Kotuś i gdzie, i dokąd mi Cię zabrano,
z domu, w którym wszędzie rąk Twoich pozostały ślady.
Jak ja tutaj mam teraz żyć.
W każdej cząstce tego domu Cię widzę.
Odszedłeś tak szybko - a tyle jeszcze miałam Ci dać.
Odszedłeś tak szybko - a tyle jeszcze mieliśmy marzeń do spełnienia.
Odszedłeś tak szybko - a z Twoim odejściem przyszła rozpacz i płacz.
Odszedłeś tak szybko - a mnie została po Tobie pustka w sercu, cierpienie i żal.
Już nic nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo z kim mam rozmawiać.
Kiedy siedzę na tarasie i ze łzami w oczach, patrzę na wszystko co razem zrobiliśmy,
przypominam sobie najpiękniejsze chwile Naszego życia.
I gdy czas mija w ciszy i milczeniu, Ja zadaje sobie pytanie:
Czemu Ty Kochanie czemu?
pomodlę się.
OdpowiedzUsuń:(
Dziękuję :)
UsuńBliscy za szybko odchodzą. Bardzo Ci współczuję. Wieczny odpoczynek...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBoże mój Boże,czemu znów zamknąłeś oczy? Czemu dałeś JEJ takiego MĘŻA a potem znów zabrałeś wszystko,...wszystko !!!
OdpowiedzUsuńŻadne słowa nie są w stanie dziś Cię pocieszyć ale pamiętaj, że Twój ukochany chciałby,żebyś żyła dalej i opowiadała o waszej miłości , o dobrych chwilach, które razem przeżyliście. Bardzo chciałaby napisać bądź dzielna ale wiem,że ból trzeba wypłakać , wyrzucić z siebie. Twój Ukochany na pewno będzie czuwał nad tobą. Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą:(
OdpowiedzUsuń*chciałabym
UsuńDziękuję :)
UsuńPrzytulam...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWith what I like the turquoise color, this work has enchanted me!
OdpowiedzUsuńIt is beautiful.😉
A hug
Thank you :)
UsuńTak bardzo mi przykro :((( Przyjmij moje kondolencje i wyrazy głębokiego współczucia :((
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńStraszna tragedia, Bardzo Ci współczuję, przytulam. Będę się modlić o niebo dla niego. A ten aniolek Twój, Wasz,jest śliczny i bedzie zawsze obok.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKamilko droga, nie wiem, co w tej chwili napisać. Pomodlę się po prostu.
OdpowiedzUsuńTulę do serca.
Dziękuję :)
UsuńKochaliście się i teraz połowę serca wyrwano Ci i z tej dziury zieje rozpacz....
OdpowiedzUsuńJa też zastanawiam się jak przeżyję rozstanie z kochaną osobą... rak nie odpuszcza ! Żałobę musisz przeżyć sama , jak ona długo będzie trwać ?? Jeden Bóg wie ...
Dziękuję :)
UsuńBardzo smutna wiadomość... Przyjmij wyrazy głębokiego współczucia...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKochana ja normalnie się poryczałam, serce mi tu wali na całego. Kochana Kamilo jest mi tak przykro, że słów mi brakuje. Jestem obok, normalnie jestem obok. Tyle mogę zrobić, choć tyle. Będę się modlić i będę się starała byś czuła, że nawet ja jestem z Tobą. On jest obok, On jest...inaczej, ale jest. Ja tak bardzo mocno w to wierzę. Ja naprawdę ę wierzę. Niech ten piękny aniołek będzie Twoją siłą. Nie umiem sobie wyobrazić, co czujesz. Kochana jestem z Tobą, ja tu normalnie beczę. Może nie powinnam tego pisać, a może powinnam, bo wiesz, że mi zależy. Przytulam całym sercem, całym i nie zostawię.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKamilo współczuję. Życzę dużo siły! Przesyłam energię bezwarunkowej miłości!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo mi przykro.. Żadne słowa nie utulą Twojego cierpienia... Bardzo Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńCierpienie, trzeba przeżyć samemu, czas ukoi Twoje rany. Mąż jest przy Tobie, tylko go nie widać i nie słychać...
Trzymaj się kochana :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńKamilko z opóźnieniem bo umknal mi post przyjmij moje wyrazy współczucia. Czytając post aż w gardle smutek sciska. Tak pięknie u Was tyle wspaniałych planów na przyszłość tyle wspólnych wieczorów i poranków a tu chwila moment i cały świat runął w gruzach. Mąż będzie czuwał nad Toba i patrzył z góry a słoneczko jeszcze i dla Ciebie pięknie zaświeci.
OdpowiedzUsuńSwoja drogą widze ze z tego samego woj jestesmy tylko ja bliżej Łęczycy. Buziaki.
Dziękuję. O to mamy blisko do siebie.
UsuńTak bardzo mi przykro...żadne słowa nie ukoją Twojej duszy...
OdpowiedzUsuńprzytulam mocno :)
Dziękuję
UsuńNigdy nie jesteśmy przygotowani i nie będziemy na stratę ukochanej i bliskiej osoby. Obojętnie czy choruje czy odchodzi nagle. Jednak śmierć nie jest końcem, jest początkiem życia w innym wymiarze, do którego wszyscy dążymy - może nieświadomie, ale jednak. Kamilo czytając Twoje słowa i bardzo osobiste przeżycia płakałam i piszę przez łzy, bo przypomniałam sobie (właściwie ciągle pamiętam, a w grudniu minie 19 lat) odchodzenie mojego najukochańszego na świecie Taty i nie wiem, co jest gorsze - nagła śmierć jak w przypadku Twojego męża czy powolna i patrzenie na to oraz świadomość, że już nic nie można zrobić:(. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu, ale przyjdzie czas, w którym dla Ciebie zaświeci słońce i wiatr rozwieje chmury, ale czas jest tu niezbędny. Pozdrawiam Cię serdecznie i nie rób niczego na siłę.
OdpowiedzUsuńOjejciu bardzo bardzo Ci dziękuję za te słowa :)
Usuń